FILM

#1
Witajcie,


Pozwoliłem sobie utworzyć nowy dział na forum, mam nadzieję, że będzie cieszył się dużą popularnością i pozwoli nam – fanatykom sztuki obrazowej (fotografii, filmu) - poszerzać znajomość filmową oraz zapewni nam długą i owocną dyskusję.
Jako autor wątku, chciałbym was prosić o przestrzeganie umieszczonych poniżej przeze mnie reguł. Zdaje sobie sprawę, że nie mam takiego prawa by to robić, lecz chciałbym by wątek ten był wysokiej jakości, a związku z tym służył nam wszystkim jak najlepiej, więc są one potrzebne, by zdefiniować to, co pragnę by zaistniało na forum.

1. Piszemy o filmach które NAPRAWDĘ poruszyły coś w nas. Nie chodzi obrazy, które można znaleźć w każdym słabym plebiscycie, czasopismach. Nie chodzi o te, które są wielbione przez rzesze młodzieży, bijące kasową popularność, czy posiadające brada pitta w obsadzie aktorskiej. Zastanówcie się proszę nad tymi filmami, które możecie naprawdę polecić. Osobiście będę próbował wchodzić z każdym w polemikę, gdyż co jak co, ale mam już odpowiednią wiedzę, by robić to rzetelnie i sumiennie.

2. Wybierając film, proszę Was, spróbujcie przelać w słowa wasze stosunek do niego. Postarajcie się streścić, ocenić, wydać własną opinię. TO NIE MA BYĆ LISTA dobrych filmów, ale próba dyskusji nad wybranymi obrazami. Więc gdy kogoś poruszył „Requiem for a drem” to niech spróbuje napisać o tym, myślę, że dyskusja się rozpocznie na dobre.

To tyle.
Mam nadzieję, że pomożecie mi w prowadzeniu tego wątku.

Pozdrawiam.

#2
Z moje strony na początek idzie raczej mało znany film bardzo znanego reżysera, czyli:

„ELEPHANT MAN” w reżyserii Dawida Lyncha.


Bardzo prosta historia o przyjaźni i ludzkiej dobroci. Tytułowy bohater jest człowiekiem nie pasującym do społeczeństwa, typowym odrzutkiem w związku ze swoim niesamowicie zdeformowanym ciałem. Wynikło to z wypadku jaki spotkał jego matkę w czwartym miesiącu ciąży, a mianowicie została ona poturbowana przez słonie. John Merrick (głównym bohater) dzięki pomocy doktora chirurgii (Anthony Hopkins) „wraca” do życia. Traktowany jako normalny człowiek na równi z innymi otwiera się na ludzi, okazuje się, że jest istotą inteligentną, oczytaną o dobrych manierach. Społeczeństwo zaczyna traktować go jako swojego.
Dobra, trochę to nie tak idzie. To co napisałem powyżej to prosty skrót tego, co dzieje się w życiu głównego bohatera.
John Merrick to zabawka do robienia pieniędzy. Używany jako maskotka, która przyciąga wieśniaków do cyrku jest absolutnie pozbawiony człowieczeństwa. Jest niczym małpa w klatce ( symboliczna scena pod koniec filmu, w której zamykany jest w tej samej klatce z tymi zwierzętami). Odradza się jako człowiek dzięki przyjaźni innych ludzi. To oni pomagają znaleźć mu w sobie własną godność i osobę.
Człowiek słoń zamienia się istotę ludzką, którego głównym celem jest poczucie bycia normalnym, posiadanie przyjaciele. ALE tak naprawdę taki jak on nigdy nie będzie do społeczeństwa pasował. Dobitnie pokazuje to film D. Lyncha. Gdy główny bohater przeżywa chwilę największego szczęścia (czuje się człowiekiem) postanawia umrzeć. Jego życie spełniło się. Czyżby?
Można zapłakać w trakcie oglądania.

Jeżeli chodzi o stronę wizualną. Czarno-biała taśma, osobiście wyczuwam ‘Doktora Caligari’ w scenografii, „Obywatela Kane’a” w prowadzeniu kamery i ‘film noir’ w oświetleniu. Zresztą w jego wcześniejszym filmie „Eraserhead” sprawa jest bardzo podobna.


Film polecam również dlatego, że jest to zapowiedź póżniejszego Lyncha, choć film dość dla niego odmienny, mogący się raczej jedynie łączyć z „Prostą historią”.


Fanem Lynch jestem ogromnym. Widziałem jego WSZYSTKIE pełnometrażowe i krótkometrażowe filmy, jak również animacje i szkolne etiudy, więc jeżeli ktoś chce, możemy o nim porozmawiać.
Zachęcam.

#3
Dodam tylko ,że świetne zdjecia w filmie nakręcił człowiek orkiestra,prawdziwy twórca renesansu w starym stylu hollywood Freddie Francis - operator, reżyser, aktor i scenarzysta. Autor zdjeć do takich filmów, jak: "Diuna", "Prosta historia", "Kochanica Francuza", "Przylądek strachu".

#4
"Człowieka słonia" oglądałem dość dawno, jeszcze przed tym jak zacząłem fotografować świadomie. nie mogę więć wypowiadać się na temat zdjęć bo nie zwróciłem wtedy na nie większej uwagi. Pamiętam jednak to, że film nie zrobił na mnie dużego wrażenia. I nie dlatego, że ni czorta nie pasował mi do Lyncha jakiego wtedy znałem ale dlatego, że za bardzo trącił mi prostą, obyczajową historyjką, momentami próbująca wyciskać łzy na siłę. nie było w nim finezji "Straight story". Główny bohater był dla mnie zbyt dobry i duchowo idealny żebym potraktował jego historię serio. Pamiętam też, że zakończenie trąciło mi odrobinę Spilbergiem a cały obraz przypominał filmy obyczajowe, które można oglądać na Jedynce.

Nie krytykuję "Człowieka słonia" totalnie, to dobry film. Dobry, jednak nie na tyle żeby wracać do niego po kilka razy tak jak do "Prostej historii" czy "Zaginionej autostrady".





Jeśli poruszyliśmy już temat filmów "prostych", ze swojej strony chciałbym zwrócić uwagę na "Heaven", nakręcony na podstawie scenariusza Kieślowskiego i Piesiewicza. Zachwycił mnie swoją formą, oszczędnością w środkach wyrazu; długie ujęcia, spokojna, praktycznie nieobecna muzyka, brak podniosłych scen (których od groma w hollywoodzkich produkcjach), cudowna, spokojna gra aktorska. Cały obraz jest bardzo wyciszony a zdjęcia to poezja.
Opisuje historię miłości (tak!) głównych bohaterów, których dzieli wszystko, co tylko jest w stanie ich dzielić. Charakter, wiek, stosunek do prawa, opinia społeczeństwa. Możnaby nawet powiedzieć, że ich związek jest nielegalny ponieważ główny bohater - Filippo (jestem pewien, że nick Marcina to ukłon właśnie w stronę tego filmu) jest policjantem a jego ukochana - Philippa to osoba, która na skutek przygotowanego przez siebie zamachu bombowego zabiła nieumyślnie dwójkę dzieci i ich ojca. Pomimo tego z obu bohaterów przez cały czas emanuje dobro.
Kropką nad i są dwie sceny: otwierająca i kończąca. Metafory są dość proste i nie ma w nich żadnych łamigłówek, nie ma wiele miejsca na własną interpretację. ale o to właśnie chodziło. Nie widziałem nigdy filmu o miłości, który byłby tak dobrym obrazem. Nawet "Między słowami", który koncepcyjnie jest trochę do niego podobny zostaje daleko w cieniu.

Marcin: bardzo się cieszę, że stworzyłeś ten wątek.

#5
Niebo, to czesc trylogii: Niebo, Pieklo i Czysciec.
Niestety Pieklo to scisle mowiac porazka powazna.
Nie podales tego faktu, a trzeba jednak to zrobic: Niebo oparte jest na scenariuszu Kieslowski&Piesiewicz a zrobione przez Tykwera (Biegnij Lola, biegnij).

"Niebo" to piekny film pod wzgledem wizualnym. Bardzo cieple barwy, wrecz czasem slodkawe ale uzyte swiadomie nie maja moim zdaniem posmaku kiczu.
Historia jest piekna, zdecydowanie. Metafizyczna i prosciutka, co bezapelacyjnie jest ogromna zaleta. Dla mnie ten film - jesli chodzi o scenariusz - jest na rowni z czerwonym i podwojnym zyciem weroniki.


Wracajac do Czlowieka slonia.
Wlasnie w slodkosci, czy niewinnosci glownego bohatera widze najwieksza zalete. Potrafi wycisnac lze, faktycznie. Zalatuje prosta bajka o pieknej i bestii, bezapelacyjnie. Ale gdy patrze na cala tworczosc Davida Lyncha, to jest to dla mnie film bardzo wazny, bo jakze odmienny. "Elephant man" ku zaskoczeniu mial najlepszy odbior w Hollywood - dostal az 8 nominacji do Oskara i mysle, to wlasnie zadecydowalo, ze David Lynch mogl pozwolic sobie na kolejne, jakze inne i niesamowite filmy. Nawet "Eraserhead", ktore jest wrecz kultowe nie dalo mu takiej mozliwosci.

Dlatego wybor padl na "Czlowieka slonia". A mysle, ze niedlugo i o innych jego produkcjach napisze, jednak nie o " Zaginionej', czy "Prostej..." ale o czyms bardzo bardzo underground :)

ps. posiadam wszystkie odcinki Miasteczka Twin Peaks Macieju :)

ps2. do zaginionej autostrady, jak staralem sie kiedys objac rozumem, to wracal po kilkadziesiat razy. nie do calej, ale wybranych scen. tak ponad 50 na pewno :lol:

#6
MICHELANGELO ANTONIONI

"Przygoda"

Film swego czasu skandaliczny (lata 60-te) a to przez to, ze zapoczatkowal nowy okres w historii filmu, calkowicie zrywajac z owczesnie przyjeta narracja filmowa. Streszczajac bardzo, mlodzi wlosi z klasy srednio-wyzszej udaja sie na rejs na opuszczona wyspe. Wtem nagle jedna z dziewczat znika. Zaczynaja sie poszukiwania. Najwytrwalej robia to jej przyjaciolka (kochana Monika Vitti) oraz chlopak. Jednak im dalej w film tym poszukiwania musza ustapic nowemu uczuciu, ktore staje sie wazniejsze od zagubionej osoby. Pod koniec filmu tenze mezczyzna oddaje sie nocnemu sportu z przypadkowo spotkana kobiete, ale jednak wystepek ten zostaje mu przebaczony (wymiatajaca, dluga scena przebaczenia). Film zaczyna sie jak kryminal a konczy romantycznym dramatem.
Po projekcji w Cannes publicznosc film wygwizdala i oczernila. Czemu? Przypomnijscie sobie, ze to lata 60-te. Dla ludzi to byl szok, by watek Anny (to ona zginela) nie byl rozwiazany, a co gorsza wogole o niej zapomniano. Doszlo nawet do ulicznych protestow i wypisywania na murach kultowego pytania: "Where is Anna ? "
Geniusz autora odkryli wielcy kina i dlatego Antonioni na tymze festiwalu dostal nagrode specjalna.
Rowniez warunki w jakich pracowali byly skandaliczne. Wiele scen rozgrywa sie na bezludnej wyspie bez wody, pradu: otalnie wyjarana dzungla. Wyobrazcie sobie, ze oni musieli tam zostac na dluzej. A to z powodu sztormu, drewnianej lodki jako srodka transportu i braku pieniedzy. Pod koniec krecenia doszlo nawet do strajku zalogi i zostalo tylko kilka osob, ci najbardziej potrzebni.

Film ten wyniosl Antonioniego bardzo wysoko. Cala trylogia (Przygoda, Noc, Zacmienie) nalezy do jednych z najlepszych w historii kina.
Jest to ten rodzaj obrazu filmowego, ktory bardzo dlugo byl w pierwszej 5-tce najlepszych filmow wszechczasow, lecz ostatnio w takich plebiscytach pojawiaja sie coraz to dziwaczne filmy i niestety tego brak. Widzialem go kiedys na pierwszym miejscu w rankingu z lat 70-tych.


Antonioni to mistrz kina jakze subiektywnego, autorskiego. Mysle, ze kazdy szanujacy sie, mowiacy na siebie fotograf, widzial jego film "Blow up" - coz, dla mnie jego najlepszy film i co wazne, najbardziej przystepny.
Antonioni to rowniez niesamowita kilkuminutowa koncowa sekwencja w filmie "Zawod: reporter" oraz "Zabriskie point". To sa sceny, ktore zawsze beda zapieraly dech w piersiach.
Ostatnio rezyser wraz z Kar-Waiem i Sodenberghiem nakrecili krotkiemetraze pod jednym tytulem "Eros". Kto ma mozliwosc, niech sprawdzi. Odwaznie poczyniaja sobie wielcy rezyserzy.

Wazniejsze pozycje:
Il Grido (1957)
Przygoda (1960)
Noc (1961)
Zacmienie (1962)
Czerwona pustynia (1964)
Blow up (1966)
Zabriskie Point (1970)
The Passenger (1974)

Uwierzcie mi, ze to wszystko wielka klasyka.


Mysle, ze powinno sie tu rowniez napisac o Czerwonej Pustyni
Chcialbys sie Jacku dolaczy? Jakze to wazny operatorsko film.

#7
marcin serwujesz mi podroz w czasie do okresu szkoły?

bardzo dobrze...tematy mi sie podobaja.dzisiaj nie mam za bardzo energii,ale wroce do filmu. z tego co pamietam,ten film byl raczej ciezki do strawienia.oczywiscie pomijajac jego nowatorskosc.
ale...antonioniego zaliczyc trzeba.

marcin,koniecznie musisz zobaczyc "pętle" hassa...to znaszego podworka.

#8
znajde.


nie wiem, czy jacku pamietasz, ale Antonioni kazal sobie malowac trawe na zielono, rurki na czerwono i tak dalej....pod wzgledem operatorskim to swiadome uzycie koloru tutaj rzadzi.

czytalem scenariusz do Blow up w ktorym dokladnie bylo napisane jaki kolor ma kamienica przy ktorej przejezdza glowny bohater samochodem. No i faktycznia byla niebieska w filmie, gdyz ja wymalowali :)

A industrialne obrazy w Czerwonej pustynisa piekne. Niedawno slyszalem, ze nawet sklad chemiczny buhajacego ognia fabrycznego zostal zmieniony by uzyskac lepszy kolor.

#9
Jak ciekawsze filmy to może cos Kurosawy. Do moich faworytów niewątpliwie należą „Dersu Uzala” i „The Seven Samurai”. Może nie dzisiaj ale jak tylko znajdę chwilkę chętnie napisze coś więcej o tych filmach.

Co do filmów Lyncha, „stary” Lynch tak!, „nowy” nie!. Pamiętam jeszcze „Mulholland Drive”, które dla mnie było zlepkiem wszystkich dotychczasowych pomysłów Davida, film ten przegiął. Przypomina mi się stwierdzenie że film jest uważany za tym lepszy i tym ciekawszy im widz mniej z niego rozumie. Mam wrażenie iż potem właśnie w tą stronę poszły jego filmy.

Dziwi mnie również wymienianie takiej pozycji jak Niebo. Z tego co pamiętam film nie wywarł na mnie specjalnie dobrego wrażenia. Oglądałem go już jakiś czas temu i z tego co pamiętam był on trochę zbyt przesłodzony, naiwny. Jak się tak zastanawiam to być może problem polegał na tym iż jest to film ewidentnie nie dla mnie. Przy moim uwielbieniu dla prawa i porządku, mocnym stąpaniu po ziemi, lubowaniu się w mądrych i dalekosiężnych planach z których niejednokrotnie większość nie zdaje sobie sprawy oraz świadomości że czasem warto poświęcać jednostki dla dobra ogółu (chyba dlatego bardzo podobał mi się Hero :) ) na pewno nie był to film dla mnie :)

#10
Mortyronie nie pisze prosze, ze lubisz kurosawe i tylko. bo ja tez lubie i nie tylko jego :) od razu wal z tekstem o filmie. szkoda miejsca na wyliczanki.

wchodzac z toba w polemike, to nie zgodze sie co do Mulholland Drive. Masz co do jednego racje, ze Lynch wykorzystuje w tym filmie czesc chwytow, ktore juz u niego zaistnialy wczesniej, ale mniej wiecej na tym polega rozwoj. Styl nad ktorym pracujesz przez cale zycie rozwijasz i udoskonalasz, stad np. Prosta historia jest jakze odmienna, gdyz prawdopodobnie jest odskocznia. Lynch zawsze bedzie kojarzony ze swoim "specyficznym" sposobem narracji. Osobiscie uwazam ten film cudowny, gdyz w zadnym innym (mysle, ze nawet w zagubionej autostradzie), Lynch nie doszedl do takiego poziomu swojego stylu. W moim mniemaniu tego Lyncha nie nalezy rozliczac z fabuly a czesto wlasnie sie tak robi. Powinno sie go ogladac zapominajac o przyjetych zasadach i przyzwyczajeniach filmowej narracji. Lynch tworzy klimat opowiesci, buduje tak film SCENAMI ( a kazda pojedyncza jest naprawde rewelacyjna) by wyszukac w odbiorcy pewne uczucia, skojarzenia, wnikac wglab jego psychiki zostawiajac w tle logicznosc opowiadania. Ja tak odbieram jego tworczosc. Lynch zrozumialy byl w " Dzikosci serca ", czy "Blue Velvet", ale wtedy mial inny styl. Stad z niecierpliwoscia czekam na "INLAND EMPIRE" gdyz bedzie to dla niego mysle duzy sprawdzian i obraniego kolejnego kierunku :)


A zaczal tak naprawde od:

SHORT MOVIES OF DAVID LYNCH


SIX MEN GETTING SICK (six times)

Pierwszy krotki metraz rezysera robiony w trakcie jego studiow w cos jakby polskim ASP w Philadephi. Wszystko zaczelo sie od (chyba) koncoworocznej wystawy studentow podczas ktorej David zapragnal zobaczyc jak to bedzie, gdy zaanimuje obraz. I zrobil to.
W rezultacie powstalo naprawde zakrecone dzielo.
Wyglada to mniej wiecej tak:
Do dzwieku jakby syreny policyjnej pojawia sie "rysujaca" plansza z glowami szesciu mezczyzn, narysowanych w takim artystycznym olowkomym sposobem. Dorysowuja sie ich wewnetrzne organy doczepione do czasek przewodem. Obraz sie sciemnia, czerwienieje i jest etap choroby. ICh organy uzupelniane sa czerwonym "plynem" by po chwili wybuchnac a z ich ust wylatuje zygowina i troche sie obraz podpala. I tak szesciokrotnie.
Musicie mi wierzyc, ze wyglada to niesamowicie.


ALPHABET

Nastepny jego film zrobiony zostal w podobnej technice. Kto kiedykolwiek liznal video art, to mniej wiecej mozna by zaliczyc to do tego rodzaju animacji. Kilkanascia narysowanych badz wymalowanych plansz zaanimowanych plus latajace literki alfabetu. Naprawde trudno to wam przedstawic slownie a oglada sie wybornie.
Jeden z najlepszych obrazow przypomina tworczosc Bacona. Kat pokoju z bialymi scianami, czarnym sufitem i podloga, w szerokim kacie obiektywu dziewczyna na pierwszym planie. Jest jej twarz i lewa piers taka dosc normalnie narysowana a pozostalosc to rysunki jej wewnetrznych organow. W tle dorysowuje sie serduszko przypominajace kobieca macice i dochodzi do zaplodnienia. Wylatuja z niej literki wprost do glowy dziewczyny.
Koncowa scena jest rowniez. piekna i to juz jest namiastka tego "doroslego" lyncha. Jest to scena video. Czarne pomieszczenie, lozko z biala posciela i lezaca dziewczynka. Słodziutki glos dziewczynki recytuje alfabet. Zmontowane sa stopklatki tak, ze na kazdym pojedynczym obrazie dziewczynka przybiera inna pozycje ( tu chodzi o pozycje raczej ze swiata koszmarow, wiec wlaczcie to roznego rodzaju wyginanie ciala, przywiazywanie sznurem do loza i temu podobne).

Ciag dalszy i to jeszcze bardziej fascynujacy nastapi niebawem.[/i]

#11
"GRANDMOTHER"

Coż. To jest obcowanie z dziełem absolutnie niezwykłym.

najpierw tlo historyczne.
David byl po swoich dwoch pierwszych filmach. Wowczas powstal amerykanski insytut filmowy (badz jego oddzial) wspieracy dzialania filmowcow 'undegroundowych'. Mogl dostac kase na film, lecz niestety mial marne szasne. I pewnego dnia byl "Rainy day in Philadelphia".W niemieckiej dzielnicy zadzwonil telefon i powiedziano mu, ze ma pieniadze na film. I jak sam autor powiedzial, ten telefon 'completely changed his life'

Grandmother zaczyna sie narodzinami rodziny. Animacja pokazuje jak mezczyzna i kobieta wyjezdzaja tunelem z glebi ziemi na jej powierzchnie. Po chwili to samo dzieje sie z synkiem. Juz jako sekwencja video, postacie te "wyskakuja" spod lisci i pojawiaja sie na ziemi. Poczatkowo zachowuja sie i odzywaja jak psy.
W domu ogolna przejebka.
Chata klaustrofobiczna, w sypialni ojciec pierze go za polewanie sie do lozka, w kuchni matka tak po prostu. Rodzice miedzy soba rozmawiaja jak ptaki a syn cichutko na strychu zwabiony dziwnym glosem HODUJE (tak, to dobre slowo) wlasna babcie, podlewajac kopiec ziemi usypany na bialej poscieli lozka. Tenze kopiec zamienia sie w dziwna rzezbe i przy wylewajacej sie z niego cieszy, dzieciak wyciaga swoja babunie.
EXTRA to wyglada.
Babcie jest jedynym ratunkiem, ostoja dla biednego chlopaka zyjacego przy stuknietych rowno starych.
to tak jakby Tomcio Paluch w klimatach "Ptakow" ze "Sklepow Cynamonowych" Schulza.
to, co sie dzieje pozniej, to zostawiam dla was, bo piszac o tym zepsuje wszystko, a kogo to interesuje na pewno jakos sobie poradzi z odnalezienim kopii.

w nastepnym odcinku o kobiecie bez polowy dolnych konczyn, z ktorych wylewa sie ciecz.

#12
W sumie, nie lubie osobiscie rysowania kreda na asfalcie granicy pomiedzy kinem ambitnym, a chaltura. Sporo produkcji w zyciu widzialem, sporo dobrych mi umknelo i po latach nadrabiam zaleglosci, ale w roznych okresach czasu mialem ochote na roznorodne filmy, raz preferuje rozrywke, raz "ciezsze" myslenie.

Donnie Darko to chyba jedno z dziel stojacych najwyzej w mojej prywatnej hierarchii wartoscii tasmy celuloidowej. Takie, jak to oceniam, studium predestynacji, jakiegos fatum, do tego charakterystyczne, dosc slamazarne tempo reakcji glownego bohatera. Ciekawa sprawa, ale kojarzyl mi sie on w duzej mierze z Nicolasem Cage (rzecz oczywista nie w kwestiach fizycznosci, chodzilo o flegmatycznosc), ktory zawsze, ilekroc ogladam go w jakiejkolwiek produkcji, sprawia takie samo powolne i ospale wrazenie znudzonego egzystencja czlowieka.

Zreszta, piszac "Donnie Darko" przychodzi mi na mysl kilka jeszcze innych produkcji, zwiazanych bardzo luzno albo wcale z tematem przewodnim tego pierwszego, ale widocznie neurony w moim mozgu polaczyly ze soba tak, a nie inaczej te obrazy: The Butterfly Effect (szkoda, ze zagral w nim Kutcher), K-Pax, One Fly Over The Cuckoo's Next. Spacey i Nicholson z dwoch ostatnich produkcji pozornie sie roznia, ale jak dla mnie dobrze wczuli sie w swoje role.

Tarantino. Ciezka sprawa z tym facetem, sam nie wiem, co o nim myslec. Albo jest geniuszem, albo iloscia przemocy probuje zamaskowac niedostatki filmowe, tak ja to odbieram. Z jednej strony Pulp Fiction to chyba moj numer dwa w owej liscie przebojow, ale obie czesci Kill Bill nie podobaly mi sie az tak, zebym gloryfikowal ich rezysera pod niebiosa...chociaz nie zgadzam sie z zarzutami, ze "dwojka" byla przegadana, jak dla mnie to widownia byla przygotowana na wieksza "sieczke" po poprzedniku.

Widzialem wlasnie trailer "Hostel", ciekawe, co to jest. Moze obejrze, chociaz jesli to przesycony do cna maksymalna brutalnoscia i pelnym wachlarzem wynaturzenia obraz...to na pewno mi sie nie spodoba. ;)

#14
Davida dokoncze.

a teraz

LOS OLVIDADOS (1950) - Luis Bunuel.

Rezyser skandalista. Krotkie, tresciwe okreslenie. Zaczal Od "Psa Andaluzyjskiego" wraz z surrealista malarstwa Salvadorem Dali. Mysle, ze nie trzeba wam o tym filmie mowic. Co ciekawego wyczytalem, otoz Luis na premiere filmu zabral ze soba kamyczki by rzucac w audytorium, a na jego kolejnym filmie ("Złoty wiek"), to widzowie rzucali kamieniami i wyrywali krzesla.


Los Olvidados to zapomnieni przez Boga i ludzi. W najwiekszym miescie swiata: Mexico City drugim dnem byly i sa do dzis dzielnice slumsow. W takiej wlasnie scenerii rozgrywa sie film. Obraz wydaje sie byc nawet dzis wstrzasajacy i jakze rowniez aktualny. Co rzuca sie najbardziej w oczy, to absolutny brak bohaterow pozytywnych. Swiat ten zanurzony jest w biedocie, zlu, smierci i nie ma jakikolwiek przeslanek, by stan rzeczy mogl sie zmienic. Głownymi bohaterami sa dzieci, ktore w zasadzie jedyne co robia, to wlocza sie po okolicy i kradna. Swiat "Zagubionych" pelen jest scen brutalnych, jak na przyklad napadanie na slepego muzyka, czy mezczyzny bez nog, poruszajacego sie na drewnianej prowizorycznej "desce na kolkach". Nie ma w nim nadziei, ale wynosi sie bardzo wazna mysl o nas i o swiecie, w ktorym jest nam dane zyc.

wstrzasajace i ponadczasowe dzielo.
Nagroda za rezyserie w Cannes (1951)

Luis Bunuel:(najwazniejsze)
1929 - "Pies Andaluzyjski" ("Un chien andalou")
1930 - "Złoty wiek" ("L'age d'or")
1954 - "Robinson Crusoe" ("Aventuras de Robinson Crusoe")
1958 - "Nazarin" ("Nazarin")
1959 - "Gorączka w El Pao" ("La fievre monte a El Pao")
1961 - "Viridiana"
1962 - "Anioł zagłady" ("El angel exterminador")
1967 - "Piękność dnia" ("Belle de jour")

#15
Chciałbym poruszyć film "Ziemia niczyja" Danisa Tanovicia. Film o wojnie bośniacko-serbskiej. Uważam, że jest to obraz godny polecenia. Nie wypowiem się na temat operatorki, gdyż niebardzo zwracałem na nią uwagę. Natomiast fabuła jest znakomita moim zdaniem. Film bardzo dobrze pokazuje realia wojny. Pomoc NATO i ONZ, wzajemny stosunek bośniakó i serbów.

#16
insmac pisze: jednej strony Pulp Fiction to chyba moj numer dwa w owej liscie przebojow
Tylko czekalam az to ktos powie ;).
Uwazam, ze film jest znakomity. Ogladalam dwa razy, raz na warsztatach z filmoznastwa, drugi raz w domu.
"Wiesz, jak w Paryzu nazywa sie cwiercfunciak z serem?" :lol: , texty sa genialne, Tarantino cudownie wplata dialogi "o niczym", np. o cwiercfunciakach z serem, o hamburgerach... czyli dialogi, ktore nie maja praktycznie zadnego wplywu na fabule filmu.
Ogolnie film jest zlozlony z paru watkow- ktore przepieknie ze soba sie przeplataja (w polowie sie zastanawialam jaki ma zwiazek poczatek filmu z innymi watkami...;) ).
Polecam ten film wszystkim. Uwazam, ze jest to film godny polecenia :) .

P.S. Zauwazyliscie, ze wszystkie zegary w tym filmie wskazuja 16.20? :mrgreen:

#17
insmac pisze:One Fly Over The Cuckoo's Next
Raczej One Flew Over The Cuckoo's Nest. :wink:

Ciekawie wypada porównanie filmu Milosa Formana z Brazil Gilliama, ale o tym innym razem.



Ja napiszę o późnym, bo zrobionym przez prawie dziewięćdziesiątletniego mało znanego u nas portugalskiego reżysera Manoela de Oliveiry, filmie pod tytułem Klasztor.
Jest to historia profesora Michaela Padovica (Johna Malkovich), który pragnąć udowodnić, że Szekspir był hiszpanem,
przybywa wraz z swoją żoną Heleną (Catherine Deneuve) do pozostałości starego, zniszczonego klasztoru w Portugalii,
aby tam szukać dowodów na poparcie swojej teorii i tym samym zapewnić sobie nieśmiertelność na równi z przedmiotem swoich badań.
Klasztor wraz z przylegającą kiedyś do niego wioską, jest już tylko zapomnianym przez Boga miejscem, nad którym pieczę ma diabelski kustosz Baltazar (Duarte de Almeida) i jego dwoje pomocników.
Baltazar zafascynowany urodą Heleny wpada na pomysł, aby profesorowi pomogła w pracy młoda bibliotekarka Piedade (Leonor Silveira),
a wtedy on będzie mógł zająć się uwodzeniem znudzonej żony Michaela.
W tym momencie nie mamy już żadnej wątpliwości, że reżyser pokazuje nam szatana, który kusi jednocześnie oboje małżonków,
jego obietnicą nieśmiertelności i cichą, lecz jakże niewinną w swej istocie obecnością wiotkiej jak brzoza Piedade,
a ją możliwością romansu z silnym, czarującym mężczyzną, jakiego postać przybrał, i zemsty zaniedbanej kobiety na swoim pochłoniętym tylko i wyłącznie badaniami mężu.
Baltazar zauroczony Heleną, bezwiednie staje się jej niewolnikiem i nie zdaje sobie sprawy jaką cenę ustali za swój podbój piękna żona profesora.
Film jest zrobiony w bardzo prostym, pozbawionym wszelkiego efekciarstwa stylu, z statyczną kamerą, naturalnym oświetleniem, dalekimi planami,
po których aktorzy poruszają się, jak po scenie antycznego teatru. Wrażenie to potęguje prosta, surowa scenografia położonych nad morzem ruin.
Przedstawiona w filmie postać szatana daleka jest od wyobrażeń współczesnych twórców, w filmie często cytowany jest Goethe, i to właśnie jego wyobrażenie Mefistofelesa
nadaje ton wspaniałej grze portugalskiego aktora, tworząc żywą postać będącą w opozycji do chłodnej postawy naukowca, jego blond zimnej żony i czystej Piedade.
John Malkovich i Catherine Deneuve, gwiazdy światowego kina, tutaj nie błyszczą, nie tworzą wielkich kreacji, na ekranie bardziej są niż grają,
a zróżnicowanie relacji pomiędzy postaciami odbywa się nie tylko poprzez dobór koloru, ale równiez przez fakt, że o ile profesor porozumiewa się tylko w języku angielskim,
to Baltazar z Heleną rozmawia po francusku, z Piedade po portugalsku, jakby to on ustalał dogodną dla siebie płaszczyznę kontaktu.
Jak się kończy ta historia, proponuje zobaczyć samemu, może ktoś z Was znajdzie ten film w swojej wypożyczalni
i będzie miał ochotę na niespieszne, nie krzyczące, ale też nienudne kino.

#19
Mój typ to zdecydowanie wymieniany już wcześniej "Pulp fiction". Tak odjechanego filmu ze świecą szukać. Z Tarantino to jeszcze zasugerowałbym "Cztery pokoje" (dla potencjalnych wielbicielek - z Banderasem, ale rola króciutka) Scena z odcinaniem palca to klasa sama w sobie!
Wczoraj wieczorem, na TVN7, zupełnie przypadkiem zerknąłem na serial o niezachęcającym tytule "Brygada" i niezachęcającej produkcji (Rosja...) Nie wiem, czy ktoś to widział, ale to, jak tam pracował kamerzysta rzuca mnie na kolana.

#20
hej hej ludzie forumowicze.
prosze was o nie pisanie jedno-trzyzdaniowych propozycji, jakie wam do glowy przychodza, bo liste filmow mozna znalezc wpisujac w google "poprosze o liste filmow dobrych".
wysilek wlozony w napisanie dluzszego tekstu to nie tylko przyjemnosc dla czytelnika (ktorym potencjalnie jest tu kazdy ) ale rowniez wspaniala mozliwosc zmierzenia sie ze slowem pisanym i filmem, ktory lubimy.