#21
A nowe produkcje? Sypiemy jak z rekawa klasykami i starociami, a moze jednak kino ostatniego roku albo dwoch lat nie jest az w tak zlej kondycji, jakby moglo sie wydawac?

Obejrzalem sobie Munich Spielberga i trzeba przyznac, ze dosc mocno mnie poruszyl. Proba polaczenia czegos glebszego w tresci z Hitchcockowskimi motywami kryminalnymi, temat na czasie. W zasadzie najbardziej zwracalem tam uwage na zdjecia, ich charakterystyczna styliacje na lata 70 ubieglego wieku, mysle, ze pod wzgledem warsztatu wyszlo to bardzo dobrze.

Moze i jest to kino komercyjne, mainstream, ale mimo to ta produkcja mi sie bardzo podobala. Jest jedna scena, ktorej w moim odczuciu byc w filmie tym nie powinno, a mianowicie scena milosna pod koniec. Zestawienie (jakie - kto widzial, ten wie) wydalo mi sie conajmniej glupie i pozbawione jakiejs glebszej logiki, w kazdym razie zepsulo mi obraz calosci w pewnym stopniu.

Na plus mozna zaliczyc zakonczenie, kilkuwatkowe, w zasadzie nie do konca wyjasnione.

#22
Napisze oddzielny post, bo teraz cofne sie do zupelnie innych realiow, byc moze nam blizszym, a na pewno czarniejszym.

Lilja 4-Ever. Dla mnie jeden z najlepszych filmow, ktore obejrzalem w zyciu. Dunsko-szwedzka produkcja wyrezyserowana przez Lukasa Moodyssona porusza kilka bardzo bolesnych tematow wspolczesnych krajow wschodnich: Rosji, Ukrainy, Bialorusi. Dorastanie mlodziezy, ktora wokol siebie zamiast przyjaznych realiow widzi juz nawet nie szarosc, ale ciemny calun beznadzieji i brutalnosci, a takze moralnego brudu, prostytucja, handel zywym towarem.

Rzeczywiscie sila Lilji jest granie na emocjach widza. Na bardzo mocnych emocjach, bo film jest rowniez bardzo mocny i po jego obejrzeniu mialem dosc sporawej wielkosci dziure w glowie przez rownie sporawy okres czasu. Bo coz odczuwa sie, kiedy przesuwaja sie przed oczami napisy koncowe? Pustke, brak wyjscia z labiryntu, brak nadziei. Trupi klimat. Dodatkowo malo kogo nie porusza losy Volodji, takie brutalnie zdeptane dziecinstwo i w konsekwencji zycie.

Mysle, ze to jest jeden z filmow "a-must-see" dla tych, ktorzy lubia filmy nasycone emocjami. Zreszta nie tylko dla nich, to jest produkcja dla szerokiego spektrum widzow i wywoluje uczucie w rodzaju wstydu za to, ze oto ja, siedzacy tutaj i teraz w fotelu narzekam na wlasna rzeczywistosc.

#23
Historia kina to juz 111 lat, wiec nikogo nie dziwi, ze najlepsze filmy juz powstaly, (badz bedzie je filipowicz robil 8) )


Munich to jak na stevena spielberga arcydzielko. Ale przede wszystkim nie nalezy traktowac tego jako "film oparty na faktach". Troszke i o tym mozna przeczytac w Przekroju, troszke w historii swiata.
Dla mnie ma on dwa konce. Z jednej strony Steven pozwolil sobie na dosc niecodzienna dla niego zagrywke, czyli naprawde ciekawe rozmyslanie na temat terroryzmu, idei zabijania i ogolnie celu robienia tego. Faktycznie ten watek jest swietny - rozmowa pod koniec, pytania o sens glownego bohatera, zestawienie liczb poleglych( wtedy gdy mowia, ze zabili (powiedzmy, bo nie pamietam dokladnie ) szesciu ludzi, to oni odpowiedzili kilkoma atakami na setki ofiar) i bardzo prosty, ale dzialajacy na wrazliwosc widza chwyt: historia o agencie, ktory spi w szafie. To wszystko wielki plus.
Z drugiej strony infantylny obraz pierwszej polowy filmu, czyli zabojstwa. Musze sie wczytac jak to mniej wiecej wygladalo w realu, ale dla mnie bylo to ciut zenujacy.
A zdjecia super. Bardzo mi Kaminskiego zabraklo w nominowanych do Oskara.
Muzyka rowniez.

Generalnie bardzo, ale nie zaliczylbym tego filmu do Historii Kina przez duze "K"

W tegorocznym mainstreamie najwyzej sobie cenie Hoffmana jako Trumana Capote i film "Tajemnica Brokeback Mountain". Dla mnie to przyklad arcydziela kina wspolczesnego.


Lilja 4-Ever
masz racje. swietny film. szkoda, ze dupna ma dystrybucje.
przy tego rodzaju filmie nalezy jednak sie nieco przestawic. przyznasz mi racje, ze pomimo, iz dziala na emocjach i to czesto niesamowicie silnie, to jednak jest wiele momentow infantylnych. To taki film, ktory nie pasuje swoja budowa do wspolczesnego kina, co staje sie ogromnym plusem - o ile - ktos umie docenic pewne zabiegi, jak np. glosne odmawianie "ojcze nas" przez bohaterke kilkukrotnie, czy pokazywanie w szczytnym celu kiczowatego swietego obrazka.
Przyznam sie szczerze, ze poczatkowo mnie to bardzo razilo i razi do teraz, ale gdy sie spojrzy na calosc dziela, to sa to zabiegi, ktore bardzo pasuje do glownej bohaterki.
mozna spokojnie polecic ten film. tylko z drugiej strony, takich obrazow na festiwalach jest baardzo duzo.
wpadnijcie kiedys na krakowski festiwal filmowy (glownie filmow dokumentalnych) to sie przekonacie. a jest to zjazd zawsze najlepszych tego rodzajow filmow ze swiata.
[/i]

#24
A nie uwazasz, ze ten kicz byl elementem integralnym filmu? W sumie ja odnioslem wlasnie takie jakby wrazenie, ze chociazby ta scena z obrazkiem pasowala do tamtych realiow, taka pewnego rodzaju naiwna wiara w przyszlosc - brzmi nieprzyjemnie, ale nie moze byc inaczej.

Zreszta, wydaje mi sie, ze rezyser nastawil widza na owa beznadzieje juz od samej sceny otwierajacej film (bieg na most) i zdawal sie sugerowac, ze ta historia nie ma pozytywnego zaskoczenia, a wszystko zmierza ku czarnemu koncu. I wlasciwie ten koniec - paradoksalnie - byl dla mnie satysfakcjonujacy pod wzgledem rezyserskim, bo happy-end nioslby ze soba naciagana naiwnosc, a suma sumarum wydaje sie, ze Lukas Moodysson chcial przedstawic rzecz mozliwie realistycznie, stad czarnosc od poczatku do samego konca byla elementem nieodzownym.

Jesli chodzi o dystrybucje. Co tu duzo mowic, liczba widzow w kinach spada, przyczyn jest wiele...pewnie latwiejsza dostepnosc ich na xvid, dvdr, etc., moze tez ceny biletow, z tym, ze tutaj mowimy o kinie bardziej komercyjnym, to jest o filmach wyswietlanych w sieciach multipleksow i innych duzych kinach. Co oczywiscie - jak sam mowisz na przykladzie Brokeback Mountain - nie znaczy, ze wsrod projekcji wyswietlanych w Multikinie nie mozna znalezc naprawde dobrych obrazow wspolczesnych. Widownia zwykle wybiera filmy widowiskowe, co jest w sumie zrozumiale (bo placac 15 czy 16 zlotych idzie sie do kina, aby zobaczyc cos wartego projekcji na duzym ekranie i porzadnym dzwieku).

Z produkcji, ktore musze w najblizszym czasie obejrzec, to wlasnie Brokeback Mountain, Walk The Line oraz Capote. To sa takie a-must-see, poniewaz w miedzyczasie ogladam inne, mniej ambitne filmy w celach odpoczynku od pracy, wieczorem. ;)

#25
Zaliczylem Hooligans. Mocny, niemal zwierzecy film, znow zeruje na ludzkich emocjach, jest nimi przesycony do cna. Po jego obejrzeniu znienawidzilem jeszcze bardziej pseudokibicow i w ogole stracilem ochote na ogladanie meczy pilki noznej.

Powiem tak, Elijah Wood sie stara, ale jednak ciagnie sie za nim jak smrod po gaciach stereotyp postaci z Lord of The Rings. Jest cos takiego nie tylko w przypadku tego aktora...kojarzymy dana osobe z najwieksza produkcja i potem, w miare powstawania kolejnych z jego udzialem, bardzo ciezko te stereotypy jest zerwac...jakos powraca przed oczy widok X grajacego w "megahicie" Y.

Pewnego rodzaju przejaskrawienie i byc moze lekkie wyolbrzymienie problemu chyba pomoglo produkcji, podobala mi sie szczegolnie scena z pseudo-celtycka muzyka, kiedy banda "gotowala sie" rano na finalowa bitwe w okolicach stoczni. Jest jeszcze kilka scen w tym filmie, ktore daja mocno do myslenia.

#26
a niech tam śmiejscie sie ze mnie bo ostatnio bylam w kinie na Opowiesciach z Narni :D

niepowiem zeby wymieczyl moje szare komurki czy pozostawil jakis glebszy uraz na psychice ale poprostu zrelaksowal i zachwycil roznorodnoscia i uroda kadrow. Juz na samym poczatku krutka jazda pociagiem mnie zauroczla (przedzial pokazany z tylu roznych perspektyw) jest wiele takich prelek w filmie za az sie oczy ciesza oczewiscie to pewnie dlatego ze to niesamowicie droga super produkcja ...komercha itd.

jednak cudowne widoki z przepiekna muzyka w tle a na pierwszym planie magiczna opowiesc Lewisa - jak milo odciac sie od brutalnego swiata i uciec w marzeniach do takiej magicznej krainy :)

ps. najnowszy harry potter tez mi sie podobal :D

#27
właśnie obejrzałem Monachium. dobry film. miejscami mocno ciągnęło Spilberga do typowych, hollywoodzkich zagrywek na emocjach spłycając trochę całą historię i odrealniając relacje między bohaterami...choć jeszcze w akceptowalnym dla mnie marginesie.
niemniej nie da się tego filmu traktować jako próby analizy psychologicznej czego lub kogokolwiek. relacje Palestyna-Izrael są dużo bardziej skomplikowane niż zostało to pokazane. film jako sensacyjna historia tak. ale nic więcej. podobała mi się bardzo scena z kobietą (Holenderką) i głównym bohaterem w hotelowym barze, szczególnie spojrzenie przez ramiona ludzi siedzących między nimi. druga scena, która utkwiła mi w pamięci to moment kiedy bohaterowie wyrzucają greckiego właściciela z samochodu i odjeżdżają. przepiękne światło mieli, ładnie to to skręcone było.


skoro piszę już coś o Munich muszę wspomnieć o filmach, które siłą rzeczy przychodzą mi na myśl. filmy dużo lepsze. pierwszy to "Ziemia niczyja". komediodramat wojenny, ze zdecydowaną przewagą dramatu, opowiadający (w sposób bardziej chwytliwy, szokujący i myślę, że prawdziwszy) historię relacji między Serbami i Bośniakami. trwa wojna, na środku okopów spotykają się śmiertelni wrogowie. sytuacja zmusza ich jednak do współpracy, walczą o swoje życie. widać nienawiść między nimi, nienawiść ta jednak jest stworzona sztucznie. momentami bohaterowie są nawet skłonni o niej zapomnieć, jednak wpojona ideologia i głęboko zakorzeniona wizja tej "drugiej strony" w końcu wygrywa. a po środku tych wszystkich wydarzeń ONZ - niosące ratunek uciśnionym i przywracające pogój i miłość na całym globie. w cudzysłowiu oczywiście. film w dużej mierze polityczny. polecam wszystkim, którzy ufają rządom i wiadomościom podawanym w telewizji.


drugi film - jeden z najwspanialszych filmów jakie widziałem. mimo, że nie rozumiem go w całości - nie znam na tyle historii Jugosławii powalił mnie na kolana. Underground.

film wymaga, jak już wspomniałem, znajomości historii Jugosławii. przynajmniej do tego aby zrozumieć wszystkie metafory. jeśli nie wymaga to na pewno do tego nawołuje. apel ten jest ewidentny, Kusturica aż prosi aby zrozumieć co działo się w tamtym regionie. nie ma co opisywać treści - opowieść jest zbyt wielowątkowa i zawikłana. film po prostu należy obejrzeć, najlepiej kilkukrotnie. jedna z najwspanialej nakręconych scen wśród filmów, które miałem przyjemność oglądać to scena gdy Czarny płacze nad martwym przyjacielem jeżdżącym dookoła krzyża. w tle zgliszcza, palące się domy. muzyka powala na kolana (coś pięknego!). cudowna, cudowna tonacja. i za moment to, co ma stać się w zrujnowanym kościele. i niech mi ktoś powie, że jakikolwiek kadr z "Helikoptera w ogniu" można w ogóle postawić obok tych ujęć. jest to naprawdę coś wielkiego.

na dodatek dodam, że film mimo swego wieku, jest wydany w fantastycznej jakości. mówię oczywiście o oryginalnym dvd, nie dołącznym do jakichś gazetek. doskonale ostry, fantastycznie oddane kolory. rzadkość. niby nic ale wpływa to na odbiór - zdecydowanie. na pewno nie chciałbym oglądać tego filmu w kinie.

#28
Odbiegajac troche od polityczno-wojennych klimatow, polecilbym lubiacym oderwane od rzeczywistosci produkcje w rodzaju The Sixth Sense nowy film z Ewanem McGregorem "Stay". Poniewaz polskie kina nie raczyly jeszcze wprowadzic go do swojego repertuaru, uraczylem sie kradziona kopia DVD na duzym telewizorze.

Niesluszne chyba podejrzenia o fascynacje Lynchem, najbardziej kojarzyl mi sie z - bardzo dobrym - The Machinist (Mechanik). Podobna konstrukcja fabuly, rozwoj akcji, chociaz inne realia. Tropy interpretacyjne mozna by rozwinac jeszcze na Fight Club, Donnie Darko i kilka innych produkcji, chociaz bylyby to powiazania epizodyczne, dlatego ich nie wymieniam. Warto poczytac PressBook przed lub po seansie, wyjasnia kilka spraw, nie tylko dotyczacych samej narracji, ale przede wszystkim sposobu realizacji zdjec, to jest eksperymentowania z proba oddania przez tasme filmowa i operatora kamery roznych stanow emocjonalnych czlowieka.

Zaliczony do thrillerow film jest spokojny, ale nie przynudza. Bardzo na plus jest to, ze nie starano sie na sile wywolywac napiecia w scenach konsternacji i tzw. "naglego olsnienia" bohatera, jak to czesto ma miejsce w tego typu produkcjach. Ten spokoj i plaska linia napiecia (zamiast sinusoidy znanej z wiekszosci dreszczowcow) dodaja calosci smaku i wybijaja troche ponad przecietnosc. Suma sumarum jest to psychologiczne studium - czego? Nie wiem sam. Nie jest to jednoznaczne nawet po obejrzeniu filmu do konca; mozna interpretowac go dwuznacznie i chyba o to chodzilo rezyserowi.

Edit: warte wspomnienia - na sciezce dzwiekowej Massive Attack, oraz swietny kawalek, ktory byl juz w OST Animatriksa, nie pamietam teraz nazwy.

#29
W niedzielny wieczor po raz kolejny uraczylem sie Heaven i dopiero po raz pierwszy (bo wczesniej ogladalem go jeszcze przed moim zainteresowaniem fotografia) uderzyla mnie po glowie mysl "kurde, jak tak patrze na te kadry, to przeciez dawno nie widzialem tak dobrych w nowszych produkcjach". Tym razem chyba bardziej zwracalem uwage na strone wizualna i w ten sposob zachwycilem sie dwukrotnie - kiedys za przyczyna scenariusza, fabuly, aktorow, a teraz - techniki.

Rzeczywiscie dlugie, spokojne i wyciszone ujecia to ogromny atut tego filmu, rzecz, ktora ostatnio widzialem...hmm. Chyba w Lost In Translation, cos w miare zblizonego.